Sklep Rabinowicza. Miejsce, w którym mieszkańcy Krewa wymieniali skóry kretów na pieniądze i kupowali towary deficytowe
W czasach sowieckich sklep komisowy w Krewie był jednym z najbardziej atrakcyjnych dla mieszkańców miasta i okolic. W czasach deficytu sklep był swego rodzaju oknem do świata zagranicznego, gdzie wszystkiego było pod dostatkiem. Punkt handlowy mieścił się w tym samym domu, w którym mieszkał jego kierownik, Żyd Dawid Rabinowicz. Trudno było więc wytyczyć granicę między własnością państwową a gospodarką prywatną.
Sklep stał się w pewnym sensie następcą spółdzielni „Pomoc”, która istniała tu w czasach przedwojennych. Na jego półkach można było znaleźć wysokiej jakości farby, piękne tapety, rzadkie książki, a nawet płyty zagranicznych artystów, o których melomani w miastach mogli tylko pomarzyć. Były też towary importowane. Prawdopodobnie Rabinowicz wyszukiwał swoimi kanałami taki „deficyt” dla miejscowych. Możliwe, że miał z tego jakiś zarobek.
Komis Rabinowicza przyjmował stare szmaty i miedź z pocisków
Do sklepu przynoszono wszystko: produkty z działek, makulaturę, złom, stare szmaty, jarzębinę, dzikie gruszki, wiklinę, miedź z pocisków itp. Dzieci przynosiły Rabinowiczowi skóry kretów, a dorośli – skóry cieląt i krów. Wszystko można było wymienić albo na pieniądze, albo na towary, których wówczas mocno brakowało.
Przedsiębiorca kupował również dość wartościowe rzeczy: stare monety, zegarki, pierścionki, inną biżuterię. O jednej z takich wymian wspominał nasz rodak Uladzimir Niakliaeu. Według poety jeszcze jako nastolatek wraz z dwoma przyjaciółmi znalazł w jednym z zakamarków zamku Krewskiego skarb. Były to wyraźnie kultowe przedmioty metalowe o żółtym kolorze. Chłopcy nie zwrócili wtedy uwagi, czy należały te przedmioty do kościoła czy do cerkwi. No i co mieli zrobić z takim znaleziskiem w latach totalnej walki z religią? Oczywiście, że do Rabinowicza z tym! Przyjął to, co dzieci przyniosły jako zwykły złom i rozliczył się z nimi „w naturze”: każdemu z nich dał po pięć jajek, torebkę cukierków na wszystkich i paczkę papierosów „Dymek”.
Kierownik sklepu kupił własnego koguta
Dla miejscowych dzieci kontaktowanie się z przedsiębiorcą dawało nie tylko zarobek, ale także możliwość ciekawego spędzenia wolnego czasu. Pamiętam, z jakim entuzjazmem robiliśmy pułapki na krety, wymyślaliśmy różne urządzenia do wygodniejszego zbierania owoców z drzew. A ile przygód wiązało się z tymi naszymi rzemiosłami, z jaką pasją wszystko było robione!
Aby dostać się do klubu na film, dzieci często kradły w domu kilka jajek i zanosiły je Żydowi. Kilka groszy uzyskanych z tej prostej transakcji wystarczało, żeby dostać się na jakiś film. Tak więc, realizując swoje plany zbierania jaj, Rabinowicz czasem pomagał pracownikom klubu w realizacji ich planów.
A pewnego dnia, aby zdobyć pieniądze na kilka szklanek piwa, które nalewano w bufecie krewskiej stołówki, miejscowi chłopcy przynieśli Rabinowiczowi koguta. Po otrzymaniu pieniędzy chłopcy pospiesznie się zmyli, a Rabinowicz poszedł zanieść ptaka do kurnika. I jakież było jego zdziwienie, gdy inne koguty, zamiast rzucić się na obcego, przyjęły go spokojnie i nie zaatakowały. Po policzeniu ptaków Rabinowicz zrozumiał, że nowy kogut wcale nie był nowy: chłopaki sprzedali mu jednego z jego własnych kogutów!
Co jeszcze znajdowało się w budynku sklepu
W internecie krąży nieprawdziwa informacja, że w budynku tym mieściła się kiedyś karczma. Jednak ona znajdowała się tuż obok, a w tym dużym domu od samego początku i przez cały okres międzywojenny mieściła się apteka, posterunek policji i dom Dawida Rabinowicza. Posterunek policji był tu również w czasie wojny. W pierwszych dniach okupacji w jego piwnicy trzymyno aresztowanych działaczy sowieckich rozstrzelanych później w lesie pod Wojniewiczami. W marcu 1944 r. Armia Krajowa szturmowała ten posterunek.
Po wojnie tu wróciła rodzina Rabinowiczów, zaczęła działać ponownie także apteka. W drugiej połowie domu mieściła się wiejska biblioteka. W ostatnich latach swojego istnienia dom stał pusty, jedynie niewielka centralna jego część służyła jako prywatny sklep spożywczy.
Malowniczy i bogaty w historię budynek nie zachował się do naszych czasów. Podczas budowy miasteczka rolniczego na początku XXI wieku został on rozebrany.
Podobał ci się tekst? Pracujemy nad nowymi historiami dla was! Wesprzyj autora i zespół Kreva.Travel za pomocą PayPal. To bezpieczne i łatwe!