Kobiety z batalionu śmierci: prawdziwe bohaterki czy propaganda?
Pierwszy żeński wojskowy batalion śmierci pojawił się w Piotrogrodzie na krótko przed operacją ofensywną pod Krewem w lipcu 1917 r. Celem powstania tej jednostki bojowej było podniesienie morale wśród żołnierzy mężczyzn oraz wzmocnienie dyscypliny, które w tym czasie zaczęły wyraźnie pogarszać się. Uważano, że gdyby żołnierze zobaczyli kobiety idące do ataku, wstydziliby się siedzieć w okopach i poszliby za przykładem swoich bojowych koleżanek.
Od samego początku swojego istnienia batalion kobiecy był obiektem zainteresowania dziennikarzy i fotoreporterów. W stołecznych magazynach odnotowuje się niemal wszystko, co jest z tym związane: od pozbawiania dziewczyn pięknych włosów, przez strzyżenie „na zero”, po musztrę na placu, od wspólnego jedzenia wojskowych posiłków po strzelaninę na poligonie.
Chorąża Maria Boczkarova była jedną z twórczyń tej niezwykłej jednostki wojskowej, a później jej dowódcą. Wcześniej doświadczyła już losu żołnierki, pokazała się z najlepszej strony i została pełnym kawalerem orderu św. Jerzego.
Około 2000 ochotnic podjęło wezwanie „rosyjskiej Joanny d’Arc” do stworzenia kobiecej drużyny. Po wyeliminowaniu „niepewnych” Boczkarova zostawiła 500 kobiet, z którymi zaczęła prowadzić poważne szkolenie wojskowe.
Część ochotnic nie przetrwała ciężkich warunków podczas szkolenia wojskowego i ostatecznie w batalionie pozostało tylko 200 osób. Dwa dni przed wyjazdem na pozycje pod Krewem, 21 czerwca, w Piotrogrodzie, na Placu św. Izaaka, w obecności wielkiego tłumu odbyła się uroczystość z okazji poświęcenia i przekazania sztandaru bojowego kobiecemu batalionowi. Metropolita moskiewski Tichon pobłogosławił kobiety.
Jak kobiety pokazały się na froncie
Krewska operacja była jednym z najkrwawszych zdarzeń I wojny światowej na naszych ziemiach. Batalion Marii Boczkarovej walczył w składzie 525 pułku piechoty 132 dywizji 1 korpusu Syberyjskiego, który w trakcie ofensywy otrzymał rozkaz atakować w centralnej części przełamania – od Nowospasku do północnych obrzeży Krewa.
Pułkownik Zakrzewski, który dowodził batalionem kobiecym, meldował w swoim raporcie do dowództwa 10 armii: „Oddział Boczkarovej zachowywał się bohatersko w boju, cały czas na linii frontu, walcząc na równi z mężczyznami. Podczas ataku Niemców batalion z własnej inicjatywy rzucił się w pełnym szyku do kontrataku; bojowniczki przywoziły amunicję, chodziły w zasadzki, a niektóre na rekonesans; swoją pracą batalion śmierci dał przykład heroizmu, odwagi i spokoju, podniósł na duchu żołnierzy i udowodnił, że każda z tych bohaterek jest godna tytułu bojowniczki rosyjskiej armii rewolucyjnej”. W tym samym raporcie dowódca pułku opisał, jak w czasie bitwy kobiety zatrzymywały uciekających z pola bitwy zlękanych żołnierzy, jak przeszkadzały w grabieży, jak zabierały żołnierzom butelki z alkoholem i rozbijały je.
Maria Boczkarova wspominała w wywiadzie dla piotrogrodzkiego magazynu “Iskry”: „Na pierwszy rozkaz batalion kobiecy rzucił się odważnie do pierwszej linii niemieckich okopów. Ku naszemu przerażeniu coś się stało wśród żołnierzy. Niektórzy poszli naprzód, większość lecz odwróciła się plecami do wroga. Rozpaczliwe apele i perswazje kobiet nie pomogły. W tym momencie nieprzyjaciel obsypał nas gradem ciężkich pocisków. Batalion kobiecy oraz wierni przysiędze żołnierze poszli jednak naprzód i zajęli dwie linie okopów. W ogólnym zamieszaniu zgubiliśmy się. Zamiast iść za pułkiem, skręciliśmy w prawo i trafiliśmy na miejsce, które było mocno ostrzeliwane przez Niemców. W pobliżu znajdował się las Nowospaski. Batalion rozproszył się i w łańcuchu przedarł się do niego. Wołania o pomoc nie działały na zlękanych wojskowych, odpowiadali, że boją się lasu, bo tam mogą być Niemcy.”
Generał Denikin, sceptycznie nastawiony do nowo tworzonych formacji wojskowych, takich jak oddziały szturmowe i kobiece, dość powściągliwie wypowiadał się o działaniach kobiet-żołnierzy na polu bitwy pod Krewem. Pisał: „Batalion kobiecy, przydzielony do jednego z korpusów, odważnie poszedł do ataku, lecz nie otrzymał wsparcia przez «ruskich rycerzy». A kiedy od ostrzału artyleryjskiego zaczęło się prawdziwe piekło, biedne kobiety, zapomniawszy o technice luźnego szyku, skuliły się razem – bezradne, samotne na swojej części pola, zaoranym przez niemieckie bomby. Poniosły straty. Natomiast „rycerzy” wrócili, a niektórzy z nich w ogóle nie opuszczali okopów”.
Z bojowniczkami batalionu kobiecego spotykamy się także na stronach powieści Aleksandra Lebiedienki „Ciężki dywizjon”. Choć jest to fikcyjna historia, opiera się jednak na tym, co widział i przeżył sam autor – świadek wydarzeń. Nie opisuje się tam nic heroicznego ze strony ochotnic. Jest jednak opis szoku i zamieszania, w jakim były żołnierki Boczkarovej po bitwie. Na twarzach kobiet bohater powieści widział tępą obojętność. Wydawało się, że były oniemiałe i przestały reagować na rzeczywistość. Dla autora było dziwnie widzieć tu kobiety, które w normalnym życiu „noszą długie włosy i uśmiechają się promiennymi oczami, które mają tak delikatne palce”. Były to kobiety, które „boją się piorunów i myszy, którym drżą kolana, gdy spotykają krowę na drodze, która nic nie robi tylko żuje”.
Jakie straty poniósł batalion
Podczas bitwy część kobiet była zabita lub została ciężko ranna. Maria Boczkarova była wśród rannych wysłanych do Piotrogrodu na leczenie.
Oficjalnie podano następujące liczby strat batalionu kobiecego w bitwie pod Krewem: 2 zabite, 33 ranne albo kontuzjowane (w tym 5 poważnie), 2 zaginione. Ale czy rzeczywiście tak było? Czy mogły być tak niskie straty wśród słabo wyszkolonych bojowniczek w ekstremalnie brutalnych warunkach bojowych? Najwyraźniej ministerstwo wojskowe podało wymyślone dane, aby nie psuć statystyki w czasie, gdy wszyscy piszą o należącym do niego batalionie, od którego oczekuje się bohaterskich czynów. Jednak inne dane, które można znaleźć w literaturze – 50 zabitych i 200 rannych – również są nierealne. Jak wiemy, pod dowództwem Marii Boczkarovej było tylko 200 kobiet-bojowniczek.
Sama Boczkarova w rozmowie z magazynem “Iskry” podała następujące liczby: około 30 zabitych i do 70 rannych. To bardziej przypomina prawdę. A któż, jak nie dowódca, powinien wiedzieć o stanie rzeczy w swoim oddziale.
Na łamach „Białego Archiwum”, opublikowanego w 1928 r., Rosyjski wojskowy i działacz społeczny Jakov Lisovoj pisze, że batalion stracił około 50 ochotniczek ze 192 uczestniczek bitwy. Autor zauważa, że jednostka znakomicie wykonała swoje zadanie, lecz zwraca uwagę, w jaki sposób ruski żołnierz “podziękował” ruskiej kobiecie za udzieloną pomoc: „Według materiałów, które zostały wygłoszone na II spotkaniu moskiewskich osób publicznych w październiku 1917 r., wiele rannych kobiet, które pozostały na polu bitwy, zostało zgwałconych tej nocy”.
Gdzie pochowano kobiety
Nie ma zgody co do miejsca pochówku bojowniczek batalionu kobiet, które zginęły w bitwie pod Krewem. Od weteranów można było usłyszeć wersje, że pochowano je albo w masowym grobie na Krzywej Górze razem z innymi uczestnikami bitwy, albo osobno – gdzieś w pobliżu tartaku.
Kilka lat temu była mieszkanka Krewa Tacciana Rapacewicz podzieliła się informacją o innej możliwej lokalizacji grobu uczestniczek batalionu kobiecego. Według niej pochówku należy szukać w miejscu dawnego folwarku jej rodziny, który znajdował się w pobliżu Krewa. W czasie wojny folwark okazał się być na bojowych pozycjach Rosjan. Mieszkańcy Krewa znają to miejsce pod nazwą Palanouszczyna. Jak powiedziała kiedyś matka Tacciany Rapacewicz, bojowniczki batalionu kobiecego, które zginęły, znalazły ostatnie schronienie w masowym grobie na skraju ich gospodarstwa. Właścicielóm folwarku, którzy wrócili po wojnie, powiedzieli o tym pochówku żołnierze, którzy tam jeszcze stacjonowali. Przez długi czas grób znajdował się pod opieką rodziny Tacciany. Później, kiedy przeprowadzili się do nowego miejsca zamieszkania, zaczęli o nim zapominać.
Podobał ci się tekst? Pracujemy nad nowymi historiami dla was! Wesprzyj autora i zespół Kreva.Travel za pomocą PayPal. To bezpieczne i łatwe!