Ewolucja krewskich bunkrów: od punktów bojowych do kina
Od czasów I wojny światowej w Krewie i jego okolicach zachowało się wiele niemieckich fortyfikacyjnych konstrukcji betonowych. Fortyfikacje rosyjskie były drewniane, więc nie zachowały się do naszych czasów. Niemieckie na początku też były robione z drewna, ale kiedy stało się jasne, że linia frontu zatrzymała się w tych okolicach na długi czas, zaczęto budować bardziej zaawansowane i trwałe obiekty. Zwłaszcza ich liczba i jakość zaczęła rosnąć, gdy do Niemców dotarły pogłoski o planowanej przez Rosjan operacji ofensywnej na lato 1917 roku.
Zaskakuje różnorodność architektoniczna tych budowli. Niektóre są podobne, ale większość z nich ma swój charakterystyczny wygląd zewnętrzny i wewnętrzny. Najczęściej te bunkry budowano w grupach, ale są też takie, które stoją osobno. Są takie, które są całkowicie ukryte w ziemi, podczas gdy inne trochę wystają ponad jej powierzchnię. Część z nich, nawet te niewielkich rozmiarów, mają dwa lub więcej wyjść – podobno na wypadek, gdyby jedno z nich zawaliło się w wyniku ostrzału artyleryjskiego. W ścianach są też inne otwory. Niektóre z nich służą do strzelania, inne do oświetlenia pomieszczenia.
Sufity i ściany wielu bunkrów są wzmocnione zakrzywionymi blachami falistymi. Podczas budowy tych obiektów takie blachy służyły jako szalunki pod czas betonowania, a później dodawały wytrzymałości całej konstrukcji i chroniły żołnierzy przed odłamkami betonu ze ścian, które mogły powstać podczas wybuchów.
Do czego służyły bunkry
Zakres przeznaczenia bunkrów był bardzo szeroki: schrony, posterunki obserwacyjne, stanowiska bojowe i sanitarne, punkty dowodzenia, magazyny amunicji itp.
W uroczysku Katlouka nieco na północ od centrum Krewa, za ulicą Sowiecką, znajduje się kilka schronów betonowych. Najbardziej interesujący z nich jest ogromny bunkier o wymiarach 5×9,5 metra. Jego cechą charakterystyczną jest prostokątny otwór o wymiarach 120×100 cm w grubym półkolistym suficie. Na styku ścian z dołem po obu stronach znajdują się prostokątne występy, które mogły służyć do siedzenia. Wejście do budynku jest zwieńczone łukiem, po prawej od niego znajduje się mały aneks, prawie kwadratowy na planie, z dwoma oknami.
Jeszcze do niedawna przed tym bunkrem można było zobaczyć dość dużą płaską przestrzeń, którą miejscowi nazywali Aerodromem (istniał też wariant “Lyadrom”). Przez tę nazwę wielu miejscowych wiązało prawdopodobne przeznaczenie obiektu z toponimem: myślano, że był to albo hangar na samolot, albo jakiś warsztat remontowy dla takiego rodzaju techniki. Badacz Alyaksej Drupau uważa, że wspomniana wyżej konstrukcja służyła jako schron na reflektor. Wersję tę potwierdza również specjalny znacznik „reflektor” na ówczesnym planie bitwy w tych okolicach. Znacznik ten wskazuje dokładnie na miejsce, w którym znajduje się bunkier. Ponadto w zbiorach Uładzimira Bahdanawa znalazły się zdjęcia przedstawiające nie tylko bunkier, ale także sam reflektor.
W uroczysku Babin Dół zachowała się betonowa konstrukcja, której sufit w kształcie stożka od wejścia stopniowo schodzi do ziemi. Uważa się, że jest to zejście do dawnego przejścia podziemnego. Ta wersja brzmi całkiem prawdopodobnie. Idąc stąd po powierzchni ziemi wzdłuż pierwszej linii niemieckiej obrony w kierunku Smarhoni, można zobaczyć znajdujące się w pewnej odległości od siebie identyczne wybetonowane prostokątne doły, które przypominają studnie. Być może to właśnie są elementy systemu podziemnych przejść, które służyły jako zapasowe wyjścia z lochów na wypadek, kiedy przejścia zostaną zasypane, a także dla lepszej wentylacji podziemia. Ponadto na obecność przejść wskazują również zagłębienia, które niekiedy pojawiają się na linii pomiędzy wspomnianymi studniami. Ludzie starszego pokolenia nawet opowiadali, że po wojnie odwiedzali te lochy.
W uroczysku Buczyna jeden z bunkrów wyposażony jest w „wodociąg”, który funkcjonował jeszcze do niedawna. Bunkier zbudowano w miejscu, w którym spod ziemi biło źródło. Niemcy jego nie zasypali, lecz zbudowali małą studnię wewnątrz swojego betonowego schronu. Sami z niej korzystali, a po wojnie to źródełko ratowało pasterzy, grzybiarzy i zbieraczy owoców leśnych przed letnimi upałami.
Bunkrowa grafika
Ciekawym elementem wielu bunkrów są napisy na wejściach lub ścianach wewnątrz.
Kilka betonowych zbudowań z napisami da się zobaczyć po drodze na Czuchny od strony krewskiej ul. Bahdanauskaj. Jedno z nich ma wytłoczone piękną czcionką słowo Schußsicher (bezpiecznie podczas ostrzału). W pozostałych napisach znajdujemy informację o jednostce wojskowej, do której należały bunkry.
Najbliższe do Krewa bunkry z napisami znajdują się w Babim Dole i Katlouce. Niektóre z nich zawierają informacje nie tylko o jednostce wojskowej, do której należały, ale także o dacie budowy.
Pod Aleszyszkami, które nazywamy Czerwonymi, wśród kilku bunkrów wyróżnia się między innymi ten, który nad wejściem ma mały relief w postaci tarczy z napisem Henky’s Stollen.
Krzyż na tarczy pozwala przypuszczać, że mieścił się tu szpital wojskowy. Najprawdopodobniej szpital naprawdę tu stacjonował, gdyż jest o tym wzmianka w historii stacjonującego tu 379 pułku strzelców. Co więcej, nazwisko pułkowego lekarza wojskowego było właśnie Henky, jak na tym reliefie.
Interesujące są również graffiti z czasów międzywojennych na obiektach z okresu I wojny światowej. Rząd polski przekazał niemieckie fortyfikacje do dyspozycji swojego Ministerstwa Wojny. Na ścianach niektórych bunkrów można zobaczyć napisy wojskowe: Własność wojskowa. Nie rozbierać!
Fortyfikacje te miały być wykorzystywane podczas ewentualnych działań wojennych w przyszłości. No i tak się złożyło, że w czasie II wojny światowej bunkry niemieckie bardzo się przydały Armii Krajowej w walce z właśnie samymi Niemcami.
Pod koniec okupacji, przeczuwając nadchodzące walki za miasto, część jego mieszkańców ukryła się w bunkrach, by za ich grubymi murami przeczekać strzelaninę i wybuchy.
Co się dzieje z bunkrami w czasie pokoju
Po II wojnie światowej wielu właścicieli wykorzystywało bunkry, zwłaszcza te, który się znajdowały blisko domów, do swoich potrzeb gospodarczych – robili z nich piwnice, chlewy, magazyny, a nawet małe browary. Wymyślali również jak wykorzystać blachę falistą z sufitów i ścian. Jedni sprzedawali ją na złom, inni wykorzystywali w gospodarstwie.
Dawne obiekty wojskowe były również wykorzystywane przez miejscowe dzieci do rozrywki. Co więcej, nie tylko podczas gier wojennych. Na przykład gdzieś na początku lat 60. dzieci wykorzystywały jeden z bunkrów w Babim Dole jako kino. Jeden z nastolatków zorganizował tam swój „interes” – dla młodszych kręcił taśmy filmowe, używając diaskopu, zrobionego swoimi rękami. Zbierając od widzów po kilka groszy za seans, ten “kiniarz” miał później wystarczająco pieniędzy na film w „normalnym” kinie nie tylko dla siebie, ale i dla swoich kolegów.
Inny bunkier w Babim Dole służył dzieciom jako łaźnia. I był używany nie tylko przez same dzieci, ale także przez dorosłych. Również za niewielką opłatą.
Istniała tam też „szkoła”, gdzie „nauczyciele”, którzy sami nie byli jeszcze do końca piśmienni, bawili się w szkołę z tymi, którzy nie mogli doczekać się wieku szkolnego. Jednak w porównaniu z właścicielami kina i łaźni nie czerpali z tego żadnych korzyści – „edukacja” była bezpłatna.
Obszerny bunkier w uroczysku Katlouka zawsze był ulubionym miejscem wypoczynku krewskiej młodzieży: tu można było schronić się przed deszczem, a duży kwadratowy otwór na górze pozwalał rozpalić ognisko wewnątrz betonowej konstrukcji. W nocy z 6 na 7 lipca 2010 roku 17-letni chłopiec zginął tu w wyniku wybuchu pocisku podczas świętowania Nocy Kupały.
Obecnie bunkry w Krewie są rzadko odwiedzane nawet pod czas wycieczek. Wiele z tych zbudowań już od dawna używano jako wysypiska śmieci. Wejścia i podejścia do większości z nich są całkiem zarośnięte.
Podobał ci się tekst? Pracujemy nad nowymi historiami dla was! Wesprzyj autora i zespół Kreva.Travel za pomocą PayPal. To bezpieczne i łatwe!